piątek, 27 marca 2015

Rozdział XV : Brat marnotrawny

Jane bezpiecznie dotarła do Charliego , który przywitał Lupinów z Kronosem na rękach bardzo się zdziwił widokiem małego dziecka . Remus razem z Dorcas zaproszeni do domu szybko opowiedzieli jak mała Jane znalazła się w ich rękach . Charlie nie wiedząc co sądzić o własnym , a właściwie jedynym już braci przyjął Jane i położył ją z Kronosem do jednego łóżeczka wrócił z powrotem do Lupinów . Nie minęła nawet chwila , a Charlie usłyszał uderzenia w jego bariery ochronne . Razem z Remusem wyszli z domu zastając Percego skrajnie wycieńczonego , który już leżał na ziemi patrząc na starszego brata z rozpaczą .
- Nasz mała siostrzyczka musi zostać wyciągnięta z Azkabanu , bo inaczej Avery opętany przez demona dorwie ją . - wyjąknął Percy próbując wstać jednak nie mógł , gdyż podobnie upadł twarzą w piach . - Avery potrzebuje małego dziecka do zabicia na murze chińskim , który się przed nim rozstąpi . Dziecko w łonie Ginny będące pod wpływem dementorów może doprowadzić do tego , że dotrze do tego do czego też dąży Ginny . - wymamrotał ostatnie słowa , a następnie odwrócił się na plecy by na klatce piersiowej mógł swobodnie wyłaniać się symbol kruka zabierając tym samym mu życie za to co zrobił przeciw nim . Charlie poprosił niezwłocznie Nimfadorę na co ta przystała niechętnie , gdyż nie lubiła niczego unikać . Remus doskonale rozumiał troskę Charliego o Kronosa i Jane sam zaoferował się zostać z żoną i dziećmi aż wróci . Najstarszy żyjący z Weasleyów nie chcąc czekać na zgodę Dumbledore i Wizengamotu sam szybko dotarł do Azkabanu wysokiej wieży w , której kryło się setki dementorów strzegących więźniów . Każdy czarodziej doskonale wiedział , że kobieta w ciąży nie powinna być narażona na te działanie z powodu samobójstw takich kobiet czego najwidoczniej zapomniał dyrektor albo nie zauważając ciążę uczennicy .
Zbliżając się do celi Ginny wyczuł czyjąś obecność , która wydawała mu się doskonale znana . Wreszcie wyłonił się z cienia Argo Pirytes uśmiechający się do Charliego z politowaniem . Oboje doskonale się znali , gdyż Pirytes był znany jako przemytnik smoków z Rumuni do innych państw oczywiście nielegalnie .
- Ciekawe miejsce czyż nie Charlie . - uśmiechnął się promiennie próbując odwrócić jego uwagę od otaczających dementorów co doskonale mu wychodziło . Odkrył tę właściwość dosyć wcześnie , gdyż kiedyś był uwięziony w zamku pełnym Draculi skąd uciekł w nieznany sposób kilka lat temu . Weasley nie mając chęci na rozmowę nim gładko go wyminął  i otworzył cele czym mocno przestraszył Ginny zupełnie najwidoczniej zlęknionej dzięki dementorom . Najstarszy widząc w jakim stanie jest jego ukochana siostra wziął ją w ramiona nie chcąc by nienarodzonemu dziecku coś się stało czego nie było jeszcze widać .
- Dokąd się wybierasz Weasley . - stanęła przed nim jedna z najpiękniejszych kobiet Fleur Delacour . - Lepiej byłoby gdybyś przekazał mi ja . - uśmiechnęła się zalotniczo podnosząc ciśnienie w żyłach próbując oprzeć się urokowi Fracuzki co było trudne , gdyż jako willa przyciągała męskie spojrzenia czego mogli uniknąć tylko zajęci . Zmagając się ze sobą już miał przekazać siostrę w ramiona Fleur jednak poczuł w jednej chwili stanowczy jednak delikatny uścisk na ramieniu , który uświadomił mu świadomość siostry opuszczając ją po chwili na ziemię napotykając na szyderczy wyraz twarzy Delacour  . 
- Podejrzana mi się wydałaś od dłuższego czasu Flegmo . Dzięki tobie udało ci się zniszczyć prawie całą moją rodzinę poza obecnym tutaj moim bratem i synem . Nie zdziwiłabym się , że ty doprowadziłaś do podziału dawnych zwolenników Voldemorta i tego co się obecnie dzieje z Averym . Nie ma mowy , że Avery zdobędzie księgę dusz . - odparła Ginny mierząc do niej nieznaną wszystkim różdżkom jednak ona sama wiedziała , że trzymała różdżkę Harrego . Zaklęcie momentalnie poszybowało w Fleur rzucając ją na ścianę , a tym samym pozbawiając ją przytomności . Chciała podejść do niego , ale brat ją przytrzymał . Nie wiedziała o co chodzi Charliemu jednak szybko zobaczyła jak zmierza w kierunku Azkabanu olbrzymi sznur mioteł i siwych płaszczy. Nie czekając ani chwili szybko dotarli do punktu deportacyjnego i teleportowali się do domu w Rumunii gdzie czekali na Charliego Lupinowie czekający na powrót Weasley . Nikt oprócz zaufanych osób na szczęście nie wiedział o lokalizacji tego domu i nie będąc pewny co do Dumbledore pominął milczeniem te miejsce .
- Co się stało Charlie ? - zapytała delikatnie Nimfadora wychodząc z pokoju dzieci wyraźnie zdziwiona tym , że sprzeciwił się Dumbledorowi i Wizenagmotowi przyprowadzając tutaj  Ginny z Azkabanu . - Czy to ma coś wspólnego z tym co mówił Percy ? - dodała mając nadzieję , że jest inaczej .
- Rycerze Walpurgii właśnie są w Azkabanie i właśnie szukają tam Ginny . - odparł ostrożnie Charlie siadając na fotel i biorąc do ręki filiżankę herbaty , która upił powoli . Ginny zadowolona z wyjścia z Azkabanu szybko wbiegła do pokoju Kronosa i wzięła go na ręce wywołując jego kwilenie i uśmiech na twarzy .
- Nigdy już cię więcej nie zostawię kochanie . - przytuliła do siebie dziecko wpatrując się w małą dziewczynkę opuszczoną przez Kronosa . Dostrzegła w jej obliczu charakterystyczne skupione na na nią czekoladowe oczy przypominające jej Percego i jakby kogoś jeszcze jednak nie mogła się domyśleć kogo . Wróciwszy do Charliego zobaczyła , że Lupinów już nie ma jednak po chwili dostrzegła coś dziwnego na kanapie przy kominku jakby koc . Nie zwracając uwagi na swojego najstarszego brata powoli uniosła koc jednak szybko go wypuściła zobaczywszy twarz Percego . Chciała się zapytać Charliego co się z nim stało jednak ten potwierdzająco skinął głową zachowują smutny wyraz twarzy . Zgięta rozpaczą dziewczyna uklęknęła przy kanapie i złapała w ręce martwą twarz brata wypuszczając z siebie łzy . Okazało się teraz , że została sama z jednym bratem i dwójką dzieci oraz z dzieckiem w swoim łonie przypominając sobie o nim dotykając delikatnie brzucha . Teraz myśląc o tym dziecku natychmiast pomyślała o Draco , którego chciałaby mieć w tej chwili po to by czuć ukochana osobę .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz